wtorek, 31 sierpnia 2010

Skarbnica obrazów

93

          "Na początku była Nicość; i Nicość rzekła do Nicości: stwórzmy z nagości naszej nicości Nieograniczone, Wieczne, Identyczne i Zjednoczone. I stało się pomimo braku woli, intencji, myśli, słowa, pragnienia i czynu."

Jako, że oficjalna premiera nowej książki Lashtal Press już za nami, mogę pokusić się o wzmiankę na temat.
Mowa o "Skarbnicy obrazów" pióra J.F.C. Fullera (1878-1966), angielskiego generała, twórcy doktryny Blitzkriegu, thelemity, mistyka, jogina, maga, pierwszego członka A.'.A.'.

            "Jednio wszelkich rzeczy; jesteś niczym chmura przysłaniająca białe rogi księżyca. Och Boże, mój Boże. Nie mogę Cię przeszyć, albowiem jesteś wszędzie, Chociaż pętam Cię w czarodziejską pajęczynę gwiezdnego światła, nadal Cię szukam. Tyś Jednią Jedni, Tyś doskonałą nicością błogości."

O cóż chodzi w tym dziele? Najkrócej, cytując fragment wstępu, "o bardziej holistyczną i na swój sposób panteistyczną komunię z Absolutem".

          "Tyś koroną wszechświata, Tyś diademem oślepiającej jasności! Kiedy spalam się przed Tobą, moje światło jest niczym spadająca gwiazda pomiedzy purpurowymi palcami nocy."

Kompozycja powala na kolana. Jest jak kostka rubika wyższego planu. Jak finezyjny fraktal malowany słowem. Trzynaście rozdziałów a w każdym z nich trzynaście wersów odnoszących się do każdego z rozdziałów, mimo to zachowujących własną indywidualność. I tak aż do liczby sylab...

          "Ach, raduję się w Tobie Boże, mój Boże.
Tyś jedwabną pajęczyną szmaragdowych zaklęć.
Tyś berylową mgieł bagien.
Tyś płomiennym runem nieznośnego złota.
Tak, raduję się w Tobie, perlista roso zachodzącego księżyca (...)"

Hymny na cześć Jedności reprezentowanej przez dwanaście znaków zodiaku i Słońce. Tekst tantryczny, pomagający w praktyce bhakti jogi. Czegoż tu się nie można doszukać. A poza tym, to bardzo dobra, moim zdaniem, poezja. Do wyśpiewywania na wzgórzach, do wykrzykiwania w lasach, do szeptania na polach...

         "Och, Tyś diademem słońc, który spina czerwoną sieć światów! Wielbię Cię, Evoe! Wielbię Cię, IAO!"

93 93/93
Driada

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Postkonferencyjnie

93

Powrót do codzienności. Powolny i ospały. Gdzieś ze świata pod snami zbieram się na refleksje.
Dla tych, którzy nie w temacie: spędziłam ostatni weekend u źródła zarazy, w thelemickim gnieździe, między innymi na konferencji Lashtal Press.

Refleksja pierwsza: robię się stara. Albo zmieniam się w kota. Nie wiem co gorsze. Bywało za głośno, za tłoczno, za długo. Trzy nieprzespane noce znacznie wzmagają irytację. Teraz, przez kilka najbliższych dni, będę delektować się ciszą. Aż znów zatęsknię za ludźmi.

Refleksja druga, bardziej obiektywna: stanowimy (my - polski światek okultny) niezwykle barwną mozaikę. Z różnorodnością wiedzy, doświadczeń, zainteresowań. I w pełni zgadzam się z opinią, że te różnice powodują tarcia krzeszące iskry światła. Stanowią inspirację do spoglądania z różnych punktów, dyskutowania i przekraczania siebie. I obserwując jednocześnie dwa środowiska (okultne i pogańskie znaczy się) jestem w stanie zaryzykować dość kontrowersyjną obserwację. Wojny i wojenki zdarzają się w grupacch złożonych z jednostek ekscentrycznych dość często. Różnica polega na tym, jak wykorzystujemy energię powstałą z tych tarć. Czy potrafimy się spotkać i przekraczając wzajemne uprzedzenia usiąść przy jednym stole dyskutując, bawiąc się, inspirując wzajemnie. Czy też zamykamy się w gettach tworząc grupy wsparcia, wymyślając oszczerstwa, podważać to, co "wróg" zbudował i zamiast skupić się na własnym rozwoju marnować czas na lamentacje jaki podły jest świat i jak głupi ludzie. Członkowie jednej z tych grup sami o swoim środowisku mówią "bagienko". Cóż, są wojny na miecze rozumu i są bójki w błocie. Co kto woli.

Refleksja trzecia, chyba najważniejsza, będąca podziękowaniem.
Dziękuję Bracia, że jesteście. Dziękuję za inspirację, za motywację, za rodzinność. Dziękuję za dumę, szczerość, gościnność, bezinteresowność. Dziękuję za Waszą wiedzę i inteligencję, za chęć dzielenia się i kopa w tyłek. Za dyskusje do świtu, te poważne i te mniej. Dziękuję za Wasze światło.

93 93/93
Driada

czwartek, 26 sierpnia 2010

Opór materii

 93

Moim sporym marzeniem ostatniego czasu są 2 metry kwadratowe. Ciche, spokojne, tylko dla mnie. Współczynnik życiowego szczęścia podniósł by mi się diametralnie. A głos wewnątrz mówi: przestań marzyć ciapo i zacznij coś robić w tym kierunku. A dopóki planu nie stworzysz i nie wykonasz pamiętaj, że opór materii cię nie zatrzyma.
Jest taki ładny fragment dziennika Achada (Liber CLXV)  podsumowujący tę kwestię.

"Dragon. Rather bad. Tried to do practice outside in the rain, there being no room in the tent. Note: Man, wife and baby together with all one’s earthly belongings in a tent 12’´10’ in wet weather, is certainly a record."

Oraz komentarz jego superiora:

"I’ve been one of 5 big men in a tent 7’6´6’ in a hurricane blizzard on a glacier. But you win.—O.M."

I jedziemy do przodu. Cel oświetla drogę. Więc dalej wybieram między zbyt głośną kuchnią, nieosobistym strychem z przeciekającym dachem i piwnicą między węglem a kartoflami.


93 93/93
Driada

środa, 25 sierpnia 2010

Quo vadis czarownico?

93

Bywa czasem tak, że coś nas zaczyna uwierać. Niewygodnie nam z codziennością, jakby w jakiś nie do końca pojęty sposób zrobiła się za ciasna. Mamy wtedy zasadniczo trzy wyjścia. Możemy zacisnąć zęby, fuknąć na samego siebie, popukać w czoło i wrócić do swoich zajęć. Możemy zmienić pewien element i masturbować się własną wyjątkowością. Albo uświadomić sobie, że stoimy na skraju przepaści... i zrobić krok w przód.

I tak się zaczyna podróż Głupca. W zasadzie nie wie, gdzie idzie i właściwie po co. Czuje tylko przymus ruszenia z miejsca, poddania w wątpliwość wszystkiego, co wydawało się być nim samym, zanegowania tego, co nauczył się nazywać rzeczywistością. Jeśli nie ruszy, coś w nim będzie krzyczeć, coraz głośniej, panicznie. Zacznie kopać, wierzgać aż zapluje się z irytacji. Można nauczyć się głuchoty. Ignorancji na krzyk. Można też runąć w przepaść doświadczenia. A dopiero później, dużo później, już po tym, jak narobimy sobie mnóstwa siniaków, nauczyć się latać. I walczyć z oporem powietrza, z napotykanymi skałami, ze zmęczeniem własnych mięśni. A mimo to, z krzykiem radości, lecieć dalej.

Czy wiesz dokąd idziesz czarownico? Wiesz jaki jest Twój cel? I czy na pewno chcesz iść? Czy może tylko chcesz pobawić się w ekscentryka? Z ładnymi gadżetami, tańcami wokół ogniska, z okazją do napicia się wina. Bo bycie ekscentrykiem jest akurat na topie. Bo trzeba jakoś zabić czas. Czy naprawdę dokądś idziesz? Dokąd i którędy? I czy sprawdziłaś, czy nie kręcisz się w koło? Nie odpowiadaj mi. Odpowiedz sama sobie.

93 93/93
Driada

wtorek, 24 sierpnia 2010

Ad imaginem quippe Dei factus est homo

93

Pomyślałam chwilę nad tym, jak Wam się przedstawić. Nie znalazłam niczego. Tylko kilka zakurzonych etykietek, które gdzieś, jakoś klasyfikują, tworzą mgliste pojęcie, stwarzają wyobrażenia. Żadne z nich nie dotknie istoty. Dajmy jednak spokój istocie w momencie, gdy tylko mgliste pojęcia są w naszym zasięgu.

Driada - dwudziestoparoletnia introwertyczka, mago-czarownica, thelemitka-wiccanka. Filozof na własne potrzeby. Trudna do ogarnięcia nawet przez samą siebie. Buszująca gdzieś, po krawędziach rzeczywistości. Na granicach świadomości.

Co jest istotne?  Epistemologia Driady, ontologia Absolutu. I liczba 11.

Ciąg dalszy być może nastąpi...


93 93/93
Driada