wtorek, 5 października 2010

Liber(OZ)alizm

93

Dziś o dziwo nie o literaturze. Dziś wyjątkowo o polityce.
Odkąd dostałam dowód osobisty nie opuściłam żadnych wyborów. Uważam to za swój zakichany obowiązek. Analizując jednak tę ekhm kilkuletnią praktykę zauważyłam, że chodzę do urny by wybrać mniejsze zło i głosować przeciw komuś. Od dni kilku pojawiła się iskierka nadziei, że po raz pierwszy w swojej krótkiej karierze wyborcy będę mogła zagłosować na kogoś. Kogoś, wydawałoby się, pasującego jak kwiatek do kożucha, jeśli za słowo "kożuch" podstawimy "polska polityka" lub bliskoznaczne "polska mentalność".

Bliskie mojemu sercu Liber OZ powiada między innymi:

"Człowiek ma prawo, żyć podług własnego prawa
żyć jak chce:
pracować jak chce:
bawić się jak chce:
odpoczywać jak chce:
umrzeć kiedy i jak chce.

Człowiek ma prawo jeść co chce:
pić co chce:
mieszkać gdzie chce:
przemieszczać się po powierzchni ziemi jak tego chce

Człowiek ma prawo myśleć co chce:
mówić co chce:
pisać co chce:
rysować, malować, rzeźbić, modelować, budować, co chce:
ubierać się jak chce.

Człowiek ma prawo kochać jak chce."

Liberalizm jest tak prosty, elegancki, praktyczny i logiczny. W mojej małej myślowej utopii państwo jest od tego, aby możliwości realizowania tych postulatów pilnować. Tymczasem czuję się ciągle jakbym żyła w olbrzymim przedszkolu, gdzie państwo opiekunowie (chociaż czasami ma się wrażenie, że przedszkolaki, które dorwały się do władzy) mówią nam, nieborakom, co mamy jeść a czego absolutnie nie, z kim możemy się wiązać, a z kim nie powinniśmy, że tego mówić nie wolno, bo ktoś się może obrazić, a broń Boże-jedynej-słusznej-religii jeśli wpadniesz na pomysł pomóc odejść nieuleczalnie choremu na jego własną prośbę. Ba, jest nawet regulacja prawidłowego schodzenia z drabiny! (nie żartuję, sprawdźcie) Na niepokornych palących czego nie powinni, mówiących czego nie należy, robiących wydzieranki z pewnej konkretnej książki lub układających się w formy belek podłużnych i poprzecznych, czeka wygodne miejsce w izolowanym pomieszczeniu. Oczywiście to wszystko dla naszego dobra.

Nie dziwota, że kiedy pojawia się odszczepieniec, który mówi co myśli, żyje jak chce, bawi się tym, co robi bez podniecania się martyrologią i cierpiętnictwem, robi się medialna burza a odszczepieniec chrzczony jest niezwłocznie na wariata łamane przez wroga publicznego.

Piszę oczywiście o Palikocie, dzięki któremu media mogą na chwilę odpocząć od krzyży właściwych i mniej właściwych, wraków samolotowych nieodpowiednio pilnowanych i skołatanych nerwów Prezesa popieranego przez Dyrektora i miast tego powieszać sobie psy. Wkroczył na scenę przy dźwiękach "Tako rzecze Zaratustra" Wagnera. Brawo, bardzo dobry start. Kilka dni po tym ma 4% poparcie. A zapowiada się, że jeśli mu się po drodze pomysł partii nie znudzi, może liczyć na większe. Ot, na fejzbukowej stronie popierających pana P. jest już ponad 15 tyś ludzi i szybko rośnie.

Tako bowiem rzecze Palikot:
 1% PKB na kulturę, Rozdział państwa od kościoła, Zniesienie immunitetów, Bezpłatna antykoncepcja, Liberalizacja prawa aborcyjnego... aż chce sie zaśpiewać Alleluja. W końcu można zagłosować za kimś, nie tylko przeciwko komuś. Sądząc zaś z coraz większego szumu wśród młodego pokolenia niemożliwe może stać się realne.

93 93/93
Anat Sek'ach